Upadek Bedforda
5 maja 2020 AutoFanatyk 1 Comment
Zapewne mało który dzisiejszy kierowca kojarzy markę Bedford, a były to jedne z najbardziej rozpoznawalnych samochodów w ówczesnej Europie. Ta brytyjska myśl techniczna przemysłu ciężko motoryzacyjnego, zarządzana przez amerykański GM, została uśmiercona w sposób powolny, lecz nieuchronny.
Narodziny
Firma Bedford powstała w 1930 roku jako własność brytyjskiego producenta samochodów Vauxhall. Założenie jej miało jeden cel – zaprojektowanie i wyprodukowanie przede wszystkim wielofunkcyjnych pojazdów ciężarowych oraz autobusów na miarę czasów. Marka Bedford https://www.ucando.pl/a/bedford/m-10 stanęła na wysokości zadania. W jej ofercie znajdowały się pickupy, vany, minivany, autobusy, pojazdy towarowe, a także samochody typu kombi, pojazdy kempingowe, a od 1987 roku dominowały lekkie auta dostawcze. Początkowo firma Bedford miała się całkiem dobrze, stając się najbardziej dochodową spółką europejską w gamie firm zarządzanych przez General Motors na Starym Kontynencie. Jednak, jak się można domyślić, happy endu nie było.
Reakcja łańcuchowa
W tamtych czasach Wielka Brytania pod względem ilości producentów ciężarówek przypadających na 1 km2 była fenomenem na skalę światową. Nikt nie miał takiego wyboru wśród rodzimy ciężarówek, co Anglicy. Leyland, brytyjski Ford, brytyjski Dodge, Bedford, Foden, AEC, ERF, BMC, Scammel, Seddon czy Atkinson to tylko niektóre przedsiębiorstwa zajmujące się produkcją samochodów na wyspach. Tak jak kiedyś były powszechnym obrazkiem na europejskich drogach, tak teraz nie ma po nich żadnego śladu. Jeśli chodzi o markę Bedford i jej cichy, lecz nagły upadek, to jest on ściśle związany z motoryzacyjną śmiercią innej brytyjskiej marki – Leyland.
Leyland powstał w 1896 roku, stając się pionierem brytyjskiego sektora ciężkiej motoryzacji. Aż do lat 60. XX wieku przedsiębiorstwo radziło sobie doskonale, wykupując kolejnych mniejszych producentów i poszerzając sieć współpracujących z nim firm na kontynencie. Niestety, Leyland tak się skupił na swojej ekspansji infrastrukturalnej, że zapomniał o systematycznym unowocześnianiu swoich samochodów. Wykorzystała to konkurencja, sprowadzając do Wielkiej Brytanii świetne technicznie i technologicznie Mercedesy NG czy Volvo F10/12. Ostatecznie Leyland został sprzedany w 1987 roku firmie DAF Trucks. Jak to wszystko ma się w stosunku do Bedforda?
Marka Bedford przez wiele długich lat radziła sobie świetnie na wyspach, a także cieszyła się sporą popularnością w krajach Beneluxu. Jako firma podległa od 1925 roku takiemu gigantowi motoryzacyjnemu, jakim był General Motors, mogła w sumie spać spokojnie. Jednak czasem zdarzają się koszmary, z których trudno się obudzić. Dla Bedforda takim koszmarem okazał się model TM, który w latach 70. przestał się sprzedawać, w przeciwieństwie do konkurencji. Do tego doszły problemy natury gospodarczej, w tym głośny kryzys paliwowy. Kiedy więc kolejne przedsiębiorstwa motoryzacyjne z Leylandem na czele zaczęły padać jak muchy, GM wpadł w panikę, mając przed oczami podobną wizję upadku, i postanowił opuścić tonący statek, sprzedając Bedforda w 1986 roku. Nowy właściciel utrzymał produkcję w dużo ograniczonym zakresie jedynie przez 5 lat. Bez potężnego zaplecza dużego koncernu to się nie mogło udać.
Bedford na części
Choć marka Bedford już dawno wypadła z motoryzacyjnego obiegu, nadal po europejskich i amerykańskich drogach jeżdżą niektóre modele tej brytyjskiej firmy. Dostępne są również części zamienne do niektórych modeli. Na przykład, sklep Ucando.pl oferuje całkiem bogaty asortyment m.in. do modeli Blitz, CF Furgon czy CHEVANNE. Dla właścicieli i miłośników Bedfordów to nie lada gratka na pod restaurowanie swoich okazów.
Za co ludzie kochali Bedfordy w czasach ich świetności? Przede wszystkim za niskie koszty eksploatacyjne, dobry komfort, jak na pojazdy towarowe, dobrą relację rozmiarów do ładowności, a także bardzo dobre silniki.
RIP Bedford!
zbyszewski
15 lutego 2022 - 14:11
fakt wydaje mi sie ze w miare kojarze większosc marek samochodowych ale o tej slysze czy raczej w tym wypadku czytam pierwszy raz. w sumie to nie dziwne jak urodzilem sie wtedy kiedy ona nie istniala a i jakos nie przewijala sie za bardzo w rozmowach czy gdziekolwiek… chyba ze akurat tak na mnie trafilo ze nie slyszalem…